poniedziałek, 26 grudnia 2016

Ten rok był dla mnie niewątpliwie rokiem zmiany. Wewnętrznej i zewnętrznej.
Zapuściłam włosy,niby nic a dla mnie spore wyzwanie.
Ale największa zmiana to ta do której dojrzewałam od dawna,ta która wydawała się niemożliwa,bo ja przecież od zawsze byłam pesymistką. Chyba z domu to wyniosłam,przekonanie że na pewno się nie uda. Wszystkie możliwe nieszczęścia i niepowodzenia przewidywałam na dekadę do przodu. Skutecznie. Bo przecież nasze myśli mają moc.
Zawsze powtarzałam że mam w życiu wielkie szczęście do ludzi. I dzięki nim powoli do mojej głowy sączyła się wiedza,myśl,że może to nie świat wokół mnie jest taki zły.Tylko moje nastawienie do niego takim go czyni. Ktoś bliski często mi ostatnio powtarzał "zmień sposób myślenia" A ja się buntowałam. Bo dlaczego mam zmieniać??? Niełatwo zerwać z myśleniem,reagowaniem nawykowym. Ostatnio chyba Sis moja,Damessa wspomniała o Sekrecie. Znałazłam film na YT i obejrzałam. I nie patrząc na natchniony klimat w jakim jest zrobiony,sens do mnie przemówił. 
Nasz umysł jest potęgą. Nasze myśli mają moc.Jeśli myślimy o nieszczęściach-przyciągamy je. Jeśli myślimy o tym co dobre,również to do siebie przyciągamy. 
Więc co wieczór teraz wizualizuję sobie piękny drewniany dom z salą do jogi,z tarasem z widokiem na Mnicha,i siebie prowadzącą tam praktykę :)
Na bazie mojego szczęścia do ludzi w tym roku Los postawił na mojej drodze kilku niezwykle ważnych dla mnie. Współautorów moich zmian. I.,przyjaciel który wszedł zupełnie niespodziewanie w mój świat i stał się poniekąd moim mentorem,dawcą endorfin,wiary w siebie. Aga,mój ulubiony "potwór" ;) Kobieta silna,odważna,odnosząca sukcesy zawodowe,na pozór totalnie inna niż ja,a jednak okazało się że dogadujemy się,uzupełniamy,potrafimy się zaprzyjażnić. Wymieniłysmy chyba z milion smsów ;)
No i mój cudowny kurs,i moja cudowna Justyna która zapewniła mnie że potrafię,że się nadaję. Bez jej wiary nie odważyłabym się. 
W przyszłym roku postanawiam być szczęśliwa. A co!

czwartek, 15 grudnia 2016

Wczoraj kardiolog,zresztą ordynator kardiologii w naszym szpitalu skierował mamę na oddział w trybie pilnym. Formalności na sorze na szczęście szybko poszły i została podpięta pod monitor na sali intensywnego nadzoru. Obiecał że w ciągu dwóch tygodni powinni ją ustabilizować i doprowadzić do stanu w którym będzie mogła funkcjonować. 
I teraz znów mam poczucie winy że tak póżno do niego pojechałyśmy,że głupio zaufałam jej stałej lekarce że tak ma być i niewiele można już zrobić.
No ale ważne że już jest pod dobrą opieką,po pracy pojadę do niej i porozmawiam z lekarzem.
Zmęczona jestem,psychicznie i fizycznie. Kiedyś odpocznę. W innym życiu.

wtorek, 6 grudnia 2016

Dziś Mikołajki. Mnie jakoś ominął tej nocy. Dobrze że dużą dziewczynką już jestem i nie liczę na to że ktoś mnie uszczęśliwi. Sama szukam swojego szczęścia. 
Jest nim na pewno uczestnictwo w kursie,w miniony weekend był kolejny zjazd,coraz lepiej się tam bawimy,choć gdy jest czas na naukę uczymy się pilnie. I tu muszę złożyć hołd mojej jogince Justynie,dzięki niej naprawdę dużo wiem i dużo umiem,mam doświadczenie w asekurowaniu,w ćwiczeniach w parach,wiem jak pomagać. Wiele osób nigdy nie ćwiczyło z kimś,a to jednak wymaga przełamania barier. 
Życie towarzyskie też nam tam kwitnie,fajna ekipa nam się noclegowo zrobiła,ciekawi ludzie,lubimy ze sobą rozmawiać,mamy podobne poczucie humoru. Na następnym zjeżdzie a jest on już za dwa tyg planujemy imprezę integracyjną między dwoma grupami,mają być tańce i hulanki ;) dobrze że to zjazd wykładowy,w dodatku egzamin jest tylko w sobotę więc w niedzielę możemy jako zombie na zajęciach wystapić :)))
 
 


wtorek, 29 listopada 2016

Płynę z prądem. Dni mijają jeden po drugim a ja jestem jakby gdzieś obok. Niby rejestruję co się dzieje,uczestniczę w wydarzeniach,pracuję,joguję,kuringuję i kwoczę.
Ale nie jestem w stanie sobie przypomnieć czy dane zdarzenie było wczoraj czy tydzień temu. Może miesiąc? Przecież wszystkie dni są takie same.
Ostatnio nawet nie czytam,wolne chwile spędzam układając pasjansa na telefonie. Tracę czas.
Nie lubię końcówki roku,krótkich dni,wszechobecnej szarości,podsumowań i przyrzeczeń że od nowego roku się zmienię.
Chcę zakopać się w ciepłej gawrze mojego łóżka,przytulić mruczącego kota i spać,spać,spać. Aż do czasu gdy wiosenne słońce obudzi mnie obietnicą nowego...



poniedziałek, 7 listopada 2016

Kolejny weekend w Częstochowie za mną.
Jaki mi tam dobrze!!! Normalnie wagary od życia! Fajni ludzie,świetna ekipa noclegowa nam się zebrała, dobrze się dogadujemy,w sobotę przesiedzieliśmy kilka godzin w knajpce dyskutując na różne tematy. Zupełnie inny świat niż ten mój codzienny. Trochę malutka się czuję przy tych ludziach ale wiem że to kwestia mojego postrzegania. Zawsze jestem zdziwiona gdy okazuje się że ludzie mnie akceptują a nawet lubią ;) Sporo ciepłych słów na swój temat usłyszałam,bezcenne to dla mnie. Zwłaszcza że od kobiet je słyszałam. 
Wierzę w kobiety,w kobiecą solidarność,w siłę kobiet. Nie wiem jak można żyć nie mając przyjaciółek,znajomych,powierniczek. Ale każdy dokonuje własnych wyborów.
3 grudnia kolejny zjazd,już się nie mogę doczekać,nocleg już mamy zaklepany,tylko jeszcze muszę sił nazbierać bo w sobotę padłam na praktyce jak kawka....

wtorek, 1 listopada 2016

Kolejny dzień z rzędu w pracy... Moja pracownica jest w ciąży,od razu poszła na L4 a znalezienie dziś pracownika graniczy z cudem... Efekt 500+
Zmęczona jestem bardzo a na wytchnienie nie ma widoku,weekend w Częstochowie więc będzie intensywnie.
No ale dam radę,kto jak nie ja...
Ostatnio udało mi się zawalić w pewnej bardzo dla mnie ważnej kwestii,i to boli ale ponoć czas leczy rany. Szkoda że rykoszetem jeszcze ktoś oberwał. Mam nauczkę.
Zmęczona jestem.Bardzo.

środa, 19 października 2016

W miniony weekend zaliczyłam pierwszy zjazd na kursie instruktorów hatha jogi.
Stres był spory bo sama jechałam do obcego miasta,w nową grupę ludzi,no i jeszcze wisiało nade mną widmo egzaminu na tenże kurs. 
Na szczęście moje obawy okazały się być jak zwykle na wyrost,czy ja kiedyś zwalczę to moje czarnowidztwo???
Egzamin okazał się formalnością,była to po prostu wspólna praktyka w czasie której prof.Szopa nas obserwował,tylko jednemu chłopakowi zwrócił uwagę że będzie miał dużo do nadrobienia bo odstaje od grupy,i ten chłopak zwiał po angielsku,tzn nie wrócił po przerwie.
Ludzie generalnie fajni,niektórzy mocno zakręceni ale tak pozytywnie. Od razu wytworzyła się dobra atmosfera,taka wspólnotowa,na przyszły zjazd już stworzyliśmy grupę na wspólne noclegi więc będzie weselej :)
A ja może pojadę już w piątek i załapię się jeszcze na aero jogę,i przenocuję u dziewczyny z kursu,która mieszka w Częstochowie.
Cieszę się że mnie J.zmobilizowała do zrobienia tego kursu :)

środa, 5 października 2016

Na Podhalu śnieg...Czuć go niestety w powietrzu.Jesień idzie i nie ma na to rady...
Jestem ciepło i słońcolubna,zimne krótkie dni pogłębiają moją depresję. Powinnam jak niedżwiedż przesypiać ten czas. No ale niestety nie da się...
Jogowy weekend w Przytulii był cudowny,trochę odpoczęłam,pomijając praktyki leżałyśmy z Megi kiedy się tylko dało,najchetniej na leżakach,pod kocykiem,bo jednak chłodno było. Mój kac pomigrenowy wymagał tego ode mnie.
A teraz proza życia,szara,czasami aż bura,trudna. Problemy czasem nie do ogarnięcia. Trudne decyzje które czekają na podjęcie. Sama myśl o nich boli. Jeszcze nie ich czas,jeszcze wciąż dojrzewam. Mam świadomość popełnianych błędów. 
Jeszcze będzie przepięknie,jeszcze będzie normalnie...
Może.

piątek, 23 września 2016

Wczorajszy ból głowy przeszedł w migrenę z szalejącym ciśnieniem,zawsze jesienią takie dziwne przygody mam. Normalnie ciśnienie mam opanowane a z nadejściem jesieni rok w rok skacze wzwyż,jakby nie zauwazyło że już po olimpiadzie.
Słaba jestem z tej okazji bardzo a dziś przecież warsztaty,najwyżej odpuszczę popołudniowa praktykę. Choć liczę że jak zawsze góry zrobią mi dobrze.
Liczę na reset psychiczny przez te dwa dni...

czwartek, 22 września 2016

Pierwszy dzień jesieni...
No nie lubię. Jestem jaszczurką,kocham ciepło i słońce,wiosnę,bo jest zapowiedzią nowego.
Pewnie że ciepłe,słoneczne jesienne dni mają swój urok,kolory jesieni bywają zachwycające. Ale jednak dominuje melancholia,świadomość przemijania. Coraz krótsze dni,coraz więcej deszczu...
Nic to. Trzeba przeżyć. Byle do wiosny...
A ja dziś wybitnie nie w formie,mam okres i czuję się z tej okazji jakby mnie czołg rozjechał,jestem rozbita i boli mnie głowa. Marzę o łóżku i ciepłym kocim futrze wtulonym,mruczącym.
Może się uda choć na chwilę to marzenie zrealizować.
Popołudniu idę do fryzjerki farbowac moje wyblakłe loki,wczoraj byłam sobie przedłużyć rzęsy i jestem zachwycona,piękne firanki mam,wyglądają zupełnie jak naturalne.
no i waga 3kg mniej pokazuje,to jest to co tygrysy lubią najbardziej ;)

środa, 21 września 2016

Pół roku milczenia...czasem się zastanawiam po co mi ten blog skoro tu nie piszę,więc wracam,może uda się regularnie pisać,brakuje mi tego.
A sporo się przez te pół roku wydarzyło,przede wszystkim joga króluje,były fantastyczne warsztaty jogowe w Nieprześni i podjęta tam decyzja o zrobieniu kursu instruktora. Ogromne wyzwanie dla mnie,mam nadzieję że podołam. Zaczynam 15 pażdziernika.
Były wakacje z Tośką w Muszynie,pełne słońca i uśmiechu.
Były spotkania z dziewczynami,byłam w stolycy na dworcowym zlociku.
Przede mną piątkowy wyjazd na kolejne warsztaty.
Czyli jest dobrze. Trzymam się pozytywów. Staram się nie napinać,powtarzam sobie że co ma być to będzie,nie na wszystko mam wpływ. Niektóre rzeczy się po prostu dzieją.
Jestem dobrej myśli,bo po co być złej?

niedziela, 20 marca 2016

Ponoć dziś o 5,30 zaczęła się astronomiczna wiosna. Michalina wyczuła pismo nosem i obudziła mnie z tek okazji o 5ej. Do 5,15 usiłowałam ją zignorować,jednakowoż uparta z niej bestia. Skoro codziennie pani o tej porze wstaje to co to za zmiany w niedzielę??? Pies musi pilnować porządku w stadzie. 
Pani na pół ślepo spełzła na dół,wypuściła duże zwierzę na wybieg,cztery koty już czekały przy miskach,przeca to tradycyjna pora karmienia.
No. Tak że wiosnę uważam za rozpoczętą.Nic to że zimno i ponuro za oknem. 
Będzie lepiej. Spakujemy zimowe kurtki i buty,zimowe swetry i szaliki,schowamy z nadzieją że nieprędko będzie trzeba je znów wyciągać.
Wiosna nieodmiennie budzi w moim sercu nadzieję. Na to że jeszcze będzie przepięknie. Jeszcze będzie normalnie. Że życie podaruje więcej tych lepszych chwil. Że będzie jakieś jutro i to niekoniecznie będzie koniec świata.
Wiosną pozwalam sobie na marzenia...

środa, 13 stycznia 2016

Nowy Rok,czas postanowień,minął. Urodziny,czas podsumowań,minął. A ja wciąż nie podsumowana,bez postanowień. Plynę z prądem. Apatia to moje drugie imię.
Miałam się odchudzać. Wytrzymałam dwa dni. A waga stoi i straszy. W sensie łazienkowa,moja osobista rośnie. I straszy. Mięśnie zanikają,warstwa tłuszczu się powiększa.
Kiedyś się ogarnę,ale jeszcze nie czas na takie ekscesy. I nie wiem kiedy przyjdzie. Wiem,wszystko w mojej głowie. Tylko że tam wciąż jestem inna niż powinnam. Sto razy dziennie moja podświadomość powtarza mi "Jesteś beznadziejna". Wiem,tak nie wolno. Nie panuje nad tym. Nie ogarniam tej kuwety jaką jest moje życie. A powinnam bo moim nieogarnięciem krzywdzę innych.
No. Tak mnie naszło w kąpieli. Zaliczyłam pół godziny na macie. Niedużo,ale od czegoś trzeba zacząć. Jutro idę do kosmetyczki. Chyba w listopadzie ostatnio u niej byłam. Potem nie mogłam się zmobilizować żeby zadzwonić. Chwilowy zryw woli życia